Wczoraj wieczorem przydarzyła mi się niewiarygodna historia. Wracając do domu zamarzyła mi się sałatka jarzynowa, a ponieważ było już późno i bazarek zamknięty na cztery spusty wstąpiłam do Biedronki z zamiarem nabycia warzyw.
W koszyku miałam już marchewkę i selera, ale nie mogłam znaleźć pietruszki. Ponieważ obok mnie młody pracownik rozpakowywał warzywa i dokładał je do skrzynek zapytałam: "Czy jest pietruszka?"
Popatrzył na mnie podejrzliwie i wskazał na marchewkę leżącą obok: "Tu jest". Niezrażona powtórzyłam, że chodzi o pietruszkę. Tym razem oblicze młodzieńca rozświetlił przebłysk intelektu i z dumą wskazał na lodówkę z koperkiem i natką.
Uparcie parłam do celu tłumacząc, że chodzi mi nie o natkę lecz korzeń pietruszki. Znów się zdziwił niebożę i wskazał bez namysłu na selera...Jęknęłam: "Pietruszka ma kolor selera i kształt marchewki". Zbaraniał. Widząc smutek w jego oczach i kompletny brak zrozumienia chwyciłam paczkę włoszczyzny zawierającą pietruszkę i uciekłam do kasy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz