Czujecie czasem wilczy głód? Ja rzadko, bo jem dość regularnie zbilansowane posiłki. Dziś jednak nie o dosłownym znaczniu tej nazwy lecz sympatycznej, kameralnej knajpce usytuowanej przy ul. Wilczej w Warszawie.
Wprawdzie nie dopadła mnie moda na snobistyczne jadanie śniadań poza domem, ale niedawno umówiłam się w centrum w godzinach porannych i potrzebowałam spokojnego miejsca by zjeść i pogadać. Tak trafiłam do ww. lokalu. Oprócz fantazyjnych kanapek i jajek w kilku wariantach moją uwagę przykuł szanklis śniadaniowy.
Ten arabski przysmak, to nic innego jak ser przygotowany z jogurtu naturalnego, uformowany w niewielkie kulki, obtoczony w papryce lub zatarze i zanurzony w oliwie.
Ma lekko kwaśny, jogurtowy smak. Podano go z sałatką z ogórka, pomidora i oliwek. Do tego pyszne pieczywo w postaci ciemnego chleba na zakwasie i bagietki, chyba z dodatkiem mąki kukurydzianej, bo niezwykle chrupiącej i złotawej. Pięknie podane prawdziwe masło posypane czarnuszką i siemieniem lnianym, ach, szczegóły tworzą jednak wrażenie ;) Aha do picia dostałam pachnące, prawdziwe kakao z pianką, a nie rozpuszczalne, przesłodzone świństwo.
Już mam ochotę wrócić do Wilczego Głodu spróbować pęczakotto z bobem lub grilowanych kwiatów cukinii z pastą daktylową.
Zresztą przekonajcie się sami, gdy dopadnie Was Wilczy Głód, polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz